Czy tylko ja jestem wściekła na Tristepina za sposób, w jaki on traktuje Goultarda? Choć widocznie nienawidził go za to, jak okropnym był ojcem i za to, co go spotkało przez bycie półbogiem, Goultard wychował jego nowe wcielenie (był dla niego lepszym ojcem, niż on był dla niego lol), nauczył walczyć, przejął tymczasowo jego rolę... i w ogóle wszystko. A ten, kiedy dowiedział się o ich pokrewieństwie, w sumie nie przejął się tym zbytnio. Co więcej, wyraźnie pokazywał mu swoim zachowaniem, że w zasadzie niewiele dla niego znaczy, praktycznie nic, przy jego nowej rodzinie. Może to dlatego, że jest zwyczajnie głupi i potrafi się skupić na tylko jednej rzeczy w tym samym czasie, ale to raczej nie jest zbyt miłe, gdy ojciec twierdzi, że porwanie kilku jego dzieci jest o wiele ważniejsze i gorsze od prawieże śmiertelnego zranienia innego. Ja rozumiem, że oba przypadki są poważne i Goultard jest dorosły, ale chyba zasługuje na trochę uwagi, martwienie się o niego. Nawet nie wiem, jak on musi się czuć, patrząc na to, jak Tristepin żyje sobie szczęśliwie z inną żoną niż jego matka i innymi dziećmi, jego kompletnie zlewając. Tym bardziej dlatego, że prawdopodobnie nigdy nie zaznał ojcowskiej miłości z jego strony. Kto wie, czy go w ogóle widział, zanim umarł, lol. Nie pamiętam już. W każdym razie Tristepin jest taki samolubny, ugh. Tak się zdenerwowałam , że o tym tutaj napisałam. Myślę, że ten durny Iop nie zasługuje na to, by Goultard był dla niego taki dobry, pomocny, troskliwy i pobłażliwy. Powinien po prostu pokazać mu środkowego palca, obrzucić wszelkimi możliwymi wyzwiskami, wyjść i nie wrócić.